Trinidad nazywany jest miastem piratów. Nazwa nie wynika z częstych napadów, a raczej z ich braku. Piraci zamieszkujący to miasto, często zostawiali tam swoje żony czy rodziny, dlatego też Trynidad nie był napadany.
Rok założenia miasta to 1514 i można śmiało przyznać, że wtedy czas się tam zatrzymał…
W Trinidadzie zobaczymy mnóstwo pastelowych domków, każdy dosłownie w innym kolarze, wyglądają przepięknie i przede wszystkim odbijają światło, a to ważne bo jesteśmy w jednym z gorętszych miejsc na Kubie. Przy każdym wejściu do domu zobaczymy wysoki próg, jest to zabieg czysto praktyczny – podczas obfitych opadów rzeka płynie ulicą, ale nie wdziera się do domostw. Budynki mają duże otwory okienne, jest gorąco, więc każdy walczy o choć najmniejszy przeciąg i świeże powietrze. W oknach zobaczymy kraty, jest to cecha charakterystyczna architektury kolonialnej.
W Trinidadzie odwiedzimy pałac baronów cukrowych, niedaleko miasta zlokalizowana jest dolina cukrowa, Kuba jest i była potentatem w produkcji cukru.
Dolina cukrowa oddalona jest od miasta ok 25 km.
Wieża na farmie barona cukrowego, obserwowano z niej niewolników przy pracy.
Koniecznie musimy się przejść brukowanymi uliczkami oraz wstąpić do Canachanchara aby wypić unikalny dla tego miasta drink – mieszankę miodu, limonki oraz oczywiście rumu.
Na obiad poleca się Bodeguera del medio, czyli siostra słynnej restauracji z Hawany.
W Trynidadzie możemy wstąpić do lokalnego szamana czy szamanki, jeśli mamy problemy zdrowotne, rozterki życiowe i chcemy się poradzić bądź pomodlić w specjalnej intencji. Synkretyzm religijny (synkretyzm afroamerykański) to nic innego jak połączenie religii chrześcijańskiej z bóstwami afrykańskimi, nazywany jest też Santería. Rozpoczął się w XVI w. wraz z napływem niewolników z Afryki do Ameryki. Zazwyczaj niewolnicy z polecenia swych nowych właścicieli byli przymusowo chrzczeni a ich stara wiara zostawała zakazana. Wyobraźcie sobie w tamtym czasie inkwizycje w Europie, pewnie cała wyspa spłonęłaby na stosie za tajemne wyznawanie swojej starej religii, a co za tym idzie nie byłoby rąk do pracy. Postanowiono pozwolić mieszkańcom wyspy na wyznawanie ich religii, ale pod postacią religii chrześcijańskiej. Tak własnie powstała Yamaya, bogini oceanów oraz kobiet chcących zajść w ciążę, przypomina ona Matkę Boską, ale ma czarną twarz. Główny Bóg panteonu Olorun jest utożsamiany z Bogiem Ojcem. Po rewolucji próbowano walczyć z Santería na Kubie, ale nie przyniosło to wymiernych skutków. Santería nie jest zarejestrowaną religią, więc nie jest dokładnie znane ilu ma wyznawców, bowiem występują w statystkach jako katolicy. Nie wiem czy dobrze to wytłumaczyłam, ale aby lepiej uzmysłowić sobie jak to wszytko wygląda (niestety nie znajdziecie tego w internecie), polecam gorąco program Maryny Wojciechowskiej z Trinidadu.
a oto ołtarz Yamaya:
Na koniec kilka migawek z Trinidadu:
Piękne kolory!
PolubieniePolubienie