Z okazji zbliżającej się majówki przypominam mój wyjazd na Lazurowe Wybrzeże w maju 2015.
Trasa wiodła od Nicei -> San Remo -> Menton -> Monaco -> Èze -> Antibes -> Vallauris -> Cannes -> Fréjus -> Port Grimaud -> Saint – Tropez -> Ramatuelle -> Awinion – > Arles -> Nicea
Jak dojechać ?
W zasadzie dolecieć, ale dojechać też można, choć nie jest blisko. W tym przypadku korzystałam z konwencjonalnych linii lotniczych, czyli Lufthansy. Wylot odbywał się z Wrocławia przez Frankfurt do Nicei. Taki wybór był spowodowany możliwością wykorzystania mil i brakiem jakiejkolwiek opłaty za bilet, lecz pewnie gdybym takiej okazji nie miała szukałabym czegoś taniego. Przy obecnych możliwościach możecie dolecieć Wizzairem z Warszawy do Nicei, opcji pewnie jest więcej, więc trzeba szukać tej najbardziej korzystnej.
Poruszanie się
Jeśli za Wasz środek transportu na miejsce służy samolot, to nie dysponujecie pojazdem, którym będziecie poruszać się na miejscu. Polecam wypożyczalnie samochodów zlokalizowane na lotnisku. Mój wybór padł na Enterprise. Wówczas był to wybór korzystny dla mnie, ale oferty zmieniają się w czasie jak i aktualne promocje, także trzeba szukać najkorzystniejszej opcji. Podstawową rzeczą jest pełne ubezpieczenie samochodu. Wyobraźcie sobie, że Francuzi podczas procesu zwrotu auta przyglądali się blacharce wręcz ze szkłem powiększającym. Należy pamiętać, że każde większe wgniecenie i zadrapanie skutkuje nie małą stratą po Waszej stronie, więc nie oszczędzajcie na ubezpieczeniu ! a jeśli już taką oszczędność robicie to sprawdźcie jak najdokładniej auto przed wydaniem, aby zapisać wszystkie istniejące wady, rysy, wgniecenia. Ja otrzymałam 5-drzwiową wersję opla corsy, okazało się, że był to strzał w dziesiątkę, biorąc pod uwagę małe miejsca i ciasnotę na parkingach.
Hotele
Wycieczka trwała w sumie od niedzieli rana do piątku, także potrzebowałam 5 noclegów. Wybór również podyktowany był kartami lojalnościowymi i punktami w hotelach. Na pierwsze dwie noce wybrałam Riviera Marriott Hotel La Porte de Monaco a na kolejne trzy: Mercure Thalassa Port Frejus. Jeśli chodzi o Monaco to hotele są tam z zasady drogie, Monaco jest malutkie, więc każdy metr jest na wagę złota. Nie tani Marriott uznałam przy rezerwacji za super luksusowy, nie mniej jednak pewnie był taki 15-20 lat temu, standard bardzo wysoki, super obsługa, ale wnętrza już nie te 🙂 Dodatkowo nie było łatwo tam się dostać nawet samochodem z nawigacją…Monaco ma bardzo dużo tuneli gdzie nawigacja traci dostęp oraz pełno krętych dróżek w dół i pod górę.
Pierwszy przystanek: San Remo
Po przylocie do Nicei i wypożyczeniu auta skierowałam się do Monaco aby odszukać hotel, zostawić bagaże oraz się zameldować. Po wszystkim udałam się w dalszą drogę do San Remo.
Miasteczko znajduje się już po stronie włoskiej. Wybrałam nadmorską drogę, która z uwagi na korki i remonty dłużyła się niemiłosiernie. Do odwiedzenia San Remo skłoniło mnie zamiłowanie do piosenki Domenico Modugno „Nel blu dipinto di blu”, którą wywalczył pierwszą nagrodę na Festiwalu Piosenki Włoskiej w San Remo w 1958 roku. Samo San Remo przypomina trochę zapomniane miasteczko, a pomimo faktu, że festiwal odbywa się tu rok rocznie do dnia dzisiejszego, brak mu pewnej świetności. Dom Festiwalowy nie jest niestety oznaczony, na głównej arterii miasta zaczęłam szukać przechodniów aby podpytać gdzie mogłabym go znaleźć. Niestety z powodu braku znajomości włoskiego, jak i wśród lokalesów angielskiego posługiwałam się hasłem ‘Domenico Modugno Volare’. Tak też trafiłam do nowego domu festiwalowego jak i starego gdzie kiedyś odbywały się konkursy. Niestety wśród sklepów z pamiątkami nie doszukałam się płyty z utworami z festiwalu.
San Remo nieco mnie rozczarowało, także ogólnie z uwagi na odległość i czas spędzony na dojazd i powrót nie do końca polecam to miejsce.
Stary pałac festiwalowy, gdzie obecnie mieści się kasyno:
Przestanek: Menton
Kolejnym miejscem na mapie po wyjeździe z San Remo było Menton. Dość ładne nadmorskie miasteczko już po stronie francuskiej. Menton jest najcieplejszym miasteczkiem na riwierze, można zobaczyć tu sporo starych i pięknych domostw.
Przystanek: Monaco i Monte Carlo
W Monaco spędziłam w sumie dwa dni. Zwiedzanie zaczęłam od nocnej wycieczki do baśniowego zamku Grimaldich usadowionego na szczycie skały. W Monaco czułam się cały czas bezpiecznie. Ulice są bardzo dobrze oświetlone, poza tym jest czyściutko i co jakiś czas można spotkać posterunki policji.
Monaco to maleńkie państewko, liczy sobie zaledwie 2 km². Tylko 5.000 z 30.000 mieszkańców to faktycznie obywatele tego państwa. Pozostali mieszańcy to Francuzi, Włosi oraz inne nacje.
Monaco dzieli się na 3 części z czego dwie są bardzo ważne dla każdego turysty: Monaco-ville to historyczna część miasta oraz Monte Carlo z kasynem i corocznym Grand Prix Formuły 1.
W Monaco-ville musicie przejść się Rampe Major, biegnie ona do placu przed pałacem gdzie zobaczycie posąg Francesca Grimaldiego. Następnie zobaczymy siedzibę księcia Alberta czyli Palais du Prince.
widok ze skały zamkowej:
Po zwiedzeniu pałacu, korzystając z wszechobecnych drogowskazów, dojdziemy do katedry. W świątyni zobaczycie groby rodziny Grimaldich, w tym księżnej Grace, który zawsze ozdobiony jest kwiatami.
Tutaj też tradycji stacje się zadość i trafiam do lokalnego Oceanarium, które mieści się w imponującym budynku na samym klifie. Zobaczymy tam 90 akwenów z 7 mórz, oceanarium nie jest wielkie, ale wnętrza robią naprawdę wielkie wrażenie. Po wyjściu z niego trafiam do parku, gdzie mogę cieszyć się pięknym widokiem na miasto.
Monte Carlo – najsłynniejszej europejskiej jaskini hazardu chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Kasyno powstało w 1865 roku, aby podreperować nadszarpnięte finanse księstwa. Pomysłodawcą całego przedsięwzięcia był książę Karol III i właśnie od jego imienia powstało Monte Carlo. Warto wybrać się tam wieczorem, aby zobaczyć pięknie oświetlone budynki i ekskluzywne auta raz po raz podjeżdżające pod wejście 🙂
Przystanek: Èze
Jest to średniowieczne, małe miasteczko na szczycie skały. Warto wspiąć się na sam jej czubek do ogrodów – Jardin exotique. Będzie tam na Was czekała przepiękna panorama oraz kaktusowy ogród.
Przystanek: Nicea
Z pewnością większości z Was kojarzy się z sałatką nicejska 🙂 Piękne francuskie miasto z włoskim klimatem. Spacer zaczynamy od placu Massena otoczonego czerwonymi arkadami. Po drodze mijamy wiele pałaców książęcych czy teatrów. Ciekawym miejscem do odwiedzenia jest Cours Saleya, długi plac gdzie zazwyczaj działa targ kwiatowy. Warto przejść się gwarną Promenade des Anglais gdzie zobaczymy Hotel Negresco czy Palais de la Mediterranee, kiedyś najsłynniejsze nicejskie kasyno.
Przystanek: Antibes
Antibes to stare miasteczko rybackie, które wyrosło na jeden z bardziej prestiżowych europejskich portów jachtowych. Niemniej jednak najważniejszą atrakcją tego miasta jest Muzeum Pabla Picassa. Picasso osiedlił się tutaj po II wojnie światowej. Wówczas powstało tutaj wiele jego dzieł m.in. 24 obrazy, 80 prac z ceramiki, 44 rysunki oraz 2 rzeźby.
Plaża w Antibes:
Przystanek: Vallauris
Vallauris to miejscowość rozsławiona przez Pabla Picasso, który to w 1948 roku odkrył ich lokalne wyroby garncarskie. Vallauris od początku było miejscowością garncarzy, ale to dopiero Picasso rozsławił miejscowe rzemiosło. To dlatego w Vallauris znajduje się oczywiście Musee National Picasso, które ma swoją siedzibę w XII – wiecznej kaplicy. Wybierając się do tego miejsca należy pamiętać, ze we wtorki muzeum jest nieczynne.
Przystanek: Cannes
To chyba jedno z największych rozczarowań tej wycieczki. W sumie nie wiem czego można się po tym mieście spodziewać. Zobaczymy tam eleganckie hotele, czy długą plażę. W końcu dojdziemy do pałacu festiwalowego, przez dłuższą chwilę nie wiedziałam gdzie on tak naprawdę jest, ponieważ metalowy budynek nazwany pałacem w niczym pałacu nie przypominał, a jedynie metalową halę sportową….kolejny dowód, że wszystko na zdjęciach i w telewizji wygląda inaczej. Następną atrakcją jest aleja gwiazd, którą też przez pewien czas trudno było ją znaleźć, bo faktycznie dłonie są, ale bardzo nijako wyeksponowane i średnio zadbane. Niestety Cannes nie urzekło mnie, może byłoby inaczej gdybym spędziła noc w słynnym Inter – Continental Carlton Hotel na zdjęciu poniżej:
Przystanek: Port Grimaud
Jest to miasteczko wypoczynkowe wybudowane na lagunie, z drogami wodnymi zamiast ulic i jachtami zaparkowanymi koło każdego ogrodu, coś jak mała Wenecja, ale w dosłownym znaczeniu tego słowa. Niektóre miasta nadużywają określenia ‘Wenecja’, ale tutaj jest to jak najbardziej zasłużone.
Przestanek: Saint – Tropez
Saint – Tropez to najbardziej wyczekiwany punkt programu, mogę śmiało powiedzieć, że w gruncie rzeczy po to na Lazurowe Wybrzeże przyjechałam 🙂 Nie od dziś wiadomo, że jestem wielką fanką Louis de Funès, a w szczególności całej serii o Żandarmie. Samochód zostawiłam w jednym z garaży podziemnych nieopodal centrum. Po wyjściu z garażu skierowałam się na promenadę, na której zawsze odbywały się zwycięskie defilady żandarmerii 🙂 Zastanawiał mnie fakt, że nigdzie nie ma strzałek na filmowy budynek żandarmerii…okazało się, że obiekt ten znajduje się vis-a-vis mojego garażu 🙂 niestety był on w generalnym remoncie. Jeśli wybierzecie się do Saint – Tropez w tym roku powinniście już trafić na odrestaurowaną żandarmerię oraz muzeum poświęcone całej serii, natomiast mnie czeka jeszcze jedna wizyta w tym mieście 🙂
Przystanek: Ramatuelle
Ramatuelle to średniowieczna wioska położona na zboczu wzgórza, otoczona najlepszymi winnicami Côtes-de-Provence i gęsto zabudowana domami o tajemniczo wyglądających drzwiach i wąskich oraz krętych przejściach, które już bardziej urokliwe chyba być nie mogą.
Przystanek: Awinion
Tym razem czkała mnie dłuższa wycieczka do Awinionu, czyli rezydencji papieży. Pałac wybudowano w XIV wieku, aby zza jego grubych murów kierować kościołem rzymsko-katolickim. Po powrocie papieża do Rzymu w Awinionie wybrano antypapieża i wtedy też nastąpił podział w Kościele, nazywany schizmą wschodnią. Ale nie tylko pałacem papieskim Awinion słynie. Polecam udać się na Pont Saint-Benezet, czyli słynny awinioński most na którym ‘Tańczą panowie, tańczą panie…’’ Most został wzniesiony w latach 1177-1185, przez wieki jego konstrukcja była nadwyrężana, aż w końcu w 1660 roku Rodan zabrał 4 z 22 oryginalnych przęseł.
Przystanek: Arles
Arles to po Saint – Tropez to kolejne miasto związane z bliską mi osobą, czyli Vincentem van Goghiem. Ten wielki artysta namalował na ulicach miasta wiele ze swoich najsłynniejszych płócien, to tu odciął sobie też ucho. Van Gogh zawitał do Arles w 1888 roku, powstały tu: Nocna Kawiarnia w Arles, Żółty dom i Most w Langlois. W miejscach gdzie van Gogh miał w zwyczaju siedzieć przy sztalugach, biuro turystyczne umieściło tablice z reprodukcjami obrazów przez niego namalowanych.
Amfiteatr w Arles:
Piekne zdjecia! Bylam jakis czas temu w Monako i Nicei, mam nadzieje powtorzyc i poszerzyc wyjazd, wiec wskazowski sie przydadza, dzieki 🙂
PolubieniePolubienie